W zeszłym tygodniu miałam okazję wybrać się do opery na „Rigoletto” Giuseppe Verdiego. Tym razem zajęłam miejsce, które nie tylko pozwalało mi zobaczyć scenę, ale również dokładnie widzieć dyrygenta i orkiestrę. Z  zachwytem patrzyłam, jak ci różnorodni muzycy, razem, w jednym rytmie, choć za pomocą różnorodnych instrumentów, tworzyli cudowną muzykę. Każdy z muzyków występując solo nie zdołałby stworzyć tego, co udało się wykreować zespołowo. Pomyślałam sobie wtedy o różnorodności. Przecież z tą różnorodnością jest jak z orkiestrą – są różne osoby w organizacjach i należy to wszystko tak połączyć, żeby biznes szedł jak z nut, a ludzie grali jak natchnieni. Ale czy nasze organizacje to przykłady takich zgranych orkiestr? Czy ich dyrygenci rozumieją znaczenie różnorodności i potrafią odpowiednio tym dyrygować? Bywa różnie…

Epoka kamienia łupanego

To co się dzieje obecnie na świecie w kontekście zmian demograficznych (4 pokolenia wiekowe na rynku pracy), migracje ludności, wzrastająca siła nabywcza kobiet (womenomics), ogromna ilość rozwiązań mobilnych, zwiększone oczekiwania klientów… To tylko niektóre z czynników, które stanowią wyzwanie dla współczesnych firm. Odpowiedzią na tego typu wyzwania wydaje się być zarządzanie różnorodnością (ZR).  Kiedy jednak przyglądam się polskim firmom, odnośnie tego w jaki sposób i jak szybko wdrażają ZR to myślę, że możemy to porównać do epoki kamienia łupanego.  Niektóre z nich wdrażają tematy związane z ZR (co należy zdecydowanie chwalić), ale sposób ich wdrażania to niczym maczugą między oczy mamuta. Zamiast dopasowywać odpowiednie narzędzia i rozwiązania do potrzeb danej organizacji i jej klientów, to często na przykład kopiuje się to, co wprowadzają inne firmy bez zrozumienia własnego „podwórka”.

Co więcej, zadziwiająco wiele z firm na polskim rynku traktuje temat ZR z pobłażaniem i raczej uznaje go jako kolejną modę „hr-ową”, niż konieczność do podjęcia szybkich działań. Tymczasem szybkość wprowadzania tych zmian, będzie za chwile stanowić o przewadze konkurencyjnej firm. Co więcej zarządzanie różnorodnością jest pewnego rodzaju strategią biznesową, która ma na celu wykorzystywanie różnorodnego potencjału ludzi w organizacji, aby przyczyniać się do jej rozwoju i realizacji celów biznesowych. Skoro więc mówimy o strategii biznesowej, to nie jest już ona tylko w gestii HR, ale całej organizacji.

Czy jest na sali dyrygent?

Prowadziłam ostatnio, u jednego z klientów szkolenie wprowadzające do tematu zarządzania różnorodnością, dla działu HR. Kolejnym krokiem ma być przeszkolenie  z tego tematu pracowników najniższego szczebla. Kiedy zapytałam, czy zarząd i kadra najwyższego szczebla jest już przeszkolona i wspiera te działania, to zobaczyłam tylko zdziwione miny i usłyszałam jakieś niewyraźne tłumaczenie. I tak sobie pomyślałam, że ten błąd pojawia się dość często w firmach. Tymczasem sukces w ZR odnoszą takie organizacje, gdzie od samej góry płynie działanie i podkreślenie, że temat ten uważany jest za ważny i kluczowy. ZR pozostawione samym działom HR, lub CSR bądź też  innym osobom wyznaczonym w organizacji, przynosi niewielkie efekty i bywa często bojkotowane przez pracowników.

Żeby orkiestra grała prawidłowo i zachwycająco, potrzebuje ona dyrygenta, który odpowiednio nią pokieruje. To dyrygent nadaje tempo i rytm oraz czuwa nad całością. I nie inaczej jest z zarządzaniem różnorodnością. Do skutecznego wprowadzania ZR w organizacji potrzebny jest dyrygent, czasami nawet kilku, którzy pokażą właściwy kierunek działań, będą cały czas je monitorować i wspierać. Jednakże sam dyrygent bez zestawu nut i odpowiedniej orkiestry nie będzie w stanie odegrać opery. Co więcej, potrzebna jest również niczym dobre libretto, odpowiednia komunikacja, które będzie cały czas wspierać prowadzone działania na rzecz ZR i budować odpowiednią świadomość wśród pracowników.

Chcesz być na bieżąco? Zostaw nam swój e-mail.

O nas

Diversity Hub to think-tank, którego misją jest rozwój biznesu dzięki różnorodności.

Kontakt

Ul. Poznańska 6/4
30-012 Kraków

(12) 353 05 59